Michał Organiściak

Marzyciel z tatuażem, podróżnik, mentalna gwiazda rocka z talentem muzycznym klasy „gra albo nie gra”. Choć z zawodu jest prezesem, to od dziecka chciał być pisarzem i pisać historie, które mają bawić, wzruszać i rozrywać czytelników na strzępy – emocjonalnie, rzecz jasna.
Jego stan pełnego spełnienia jeszcze nie nadszedł, ale zbliża się z każdym dniem, w którym książki są bliżej półki w księgarni niż szuflady. Jego raj to tropikalna wyspa, żeglowanie i nurkowanie. W sercu nosi kawałek Tajlandii i skałę z naturalnym wyprofilowaniem na pupę – idealną do oglądania zachodu słońca z Reggae Rock Barem w tle.
Kiedy nie walczy z nudą, pogodą i rachunkami, kucharzy jak rasowy nomad – od bulgogi po mule w winie. Nie potrafi uszyć skarpety, ale zmajstrował gatlinga na bańki mydlane, który wypluwa sześć strumieni czystej radości – dokładnie jak jego opowieści.
Technologicznie żyje na krawędzi – w pracy ujeżdża superkomputer „Kopernik” szybki jak błysk, prywatnie śmiga błękitnym Porsche 911 z 2003 roku (klasyk, nie staroć). Woli Androida od jabłka, bo wolność ma dla niego smak bardziej tajskiego curry niż nadgryzionego logo.
Znak rozpoznawczy? Tatuaże – od króla Gonu po krówki z koniczynką.
Ulubiona książka? Zawsze ta aktualna.
Muzyka? Od Rammsteina po Dua Lipę.
Kiedy pytasz go „co słychać?”, spodziewaj się odpowiedzi: „niekończące się pasmo sukcesów”.
Chyba że właśnie kupił nową wkrętarkę – wtedy lepiej pytaj o bańki.
